[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Zastygła w pysznej swej pozie Zielonooka, wpatrzona w pokorną Basie, napawała się triumfem.Zapomniała o roli w dumnym zapamiętaniu się.Usłyszawszy przenikliwy rozkaz Szota opuściła płonącą pochodnię tak szybko.Krzyk przerażenia i gromadny jęk wybuchnął na zatłoczonej sali.Czcigodna przełożona zemdlała.Dziewczęta pisnęły płaczliwym piskiem.Powiewne szaty bóstwa oświaty zapłonęły żywym ogniem.- Pali się, pali się! - krzyknęło sto zrozpaczonych głosów.W zielonych oczach bóstwa zamigotał śmiertelny przestrach.Wszyscy tak osłupieli, że nikt nie rzucił się na ratunek.Nie! Nie wszyscy.Basia zerwała się z klęczek kocim ruchem t parząc sobie ręce zaczęła z jakąś oszalałą pasją zrywać z bóstwa płonące szmatki.Zdarła jakąś zasłonę i zaczęła dławić ogień.- Panie Szot! - krzyknęła przeraźliwie.Szot wyskoczył spoza kulis i błyskawicznym ruchem zdjąwszy z siebie frak, użył go wspaniale do gaszenia pożaru, po czym porwawszy nieszczęsne bóstwo na ręce, wyniósł je ze sceny.Basia stała na niej, blada i ciężko dysząca.Ze zdumieniem patrzyła na swoje ręce, jakby chcąc zbadać, dlaczego ją tak straszliwie pieką.XIGłos zza świataW dwa tygodnie później przyszła poparzona Zielonooka do poparzonej Basi.Podeszła ku niej nieśmiało i bez jednego słowa wyciągnęła ku niej ręce.Chmurne oczy Basi pojaśniały i spojrzały ze słodyczą.Ręce miała jeszcze w bandażach, więc je podniosła powoli, lecz już po to, aby nimi przytulić Wandę szlochającą na jej piersi.- Przestań.przestań.- mówiła Basia.- Bo i ja chyba się rozpłaczę.Groźba łatwa była do spełnienia, bo łzy zaczęły płynąć same.Nie ma bardziej niesfornych stworzeń niż damskie łzy, szczególnie te, które wypływają z rozczulenia.Żadnym sposobem nie dadzą się zatrzymać.Inżynierowie na próżno łamią sobie głowy nad wynalezieniem tamy przeciwko takim łzom.Zielonooka oznajmiła Basi, że zawdzięcza jej życie i że do końca tego ocalonego życia nigdy tego nie zapomni.Basia uznała to za przesadę i powołała się na obowiązek bliźniego, który powinien gasić lekkomyślną osobę usiłującą usmażyć się na befsztyk po angielsku.Zielonooka pragnąc zadokumentować, że jest innego zdania, ujęła delikatnie ręce Basi i niespodzianie podniosła je do swoich ust.Twarz Basi pokrył purpurowy rumieniec, jak gdyby ona z kolei pragnęła spłonąć żywym ogniem; czym prędzej przeto obie otworzyły ślozociąg - (czuła odmiana wodociągu!) - i lały ślozy na pożar serc.W tym oczyszczającym ogniu narodziła się, jak salamandra, wielka przyjaźń na śmierć i życie, trudno bowiem wymyślić coś jeszcze poza śmiercią i życiem.Gdyby można było siłę zaklęć i rozmach pocałunków zmienić na energię, starczyłoby jej na pęd do lokomotywy na przestrzeni Warszawa-Otwock.Gdy się w nich serca ukoiły, a dusze ułożyły skrzydła jak ptaki po burzliwej podróży, Zielonooka rzekła cichutko:- Czy mi przebaczysz Zygmunta?- Zygmunt jest dla mnie powietrzem! - rzekła Basia cichym głosem.- A ja myślałam.O, jak to dobrze! Dla mnie też.To wierszokleta! Wiesz, w kim się teraz kocha?- Jest mi to obojętne.Nie pragnę wiedzieć.W kimże takim?Zielonooka wyszeptała jakieś nazwisko, które powitał wybuch śmiechu.Jedna pani Tańska nie była zbyt zachwycona bohaterskim czynem Basi, znając Zielonooką z opowieści orzekła sucho:- Trzeba było pozwolić, aby się trochę przyrumieniła.- Ależ babciu! - zawołała ze zgrozą pani Olszowska.- Jak można nie mieć serca?- Nie gadaj głupstw! Ja mam serce z masła, ale nie cierpię pychy u młodych dziewcząt.Czy ja byłam pyszna z mojej urody? Zapytaj tych, co mnie znali, gdy miałam piętnaście lat.Z daleka przyjeżdżali ludzie, aby mnie zobaczyć.Ponieważ ci wszyscy naoczni świadkowie dawno już pomarli, nie można ich było wyciągać z grobów w tak drobnej sprawie, tym bardziej że nierównie ważniejsza zjawiła się na widnokręgu.Pod adresem pana Olszowskiego przyszedł list z uroczystym napisem głoszącym, że go wysłano z ambasady francuskiej.Ambasada zapytywała pana Olszowskiego, czy prawdziwą jest wiadomość, że w jego domu znajduje się panna Barbara Bzowska, od dawna przez całą Francję poszukiwana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|