[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiem, że nigdzie na ziemi tyle nie znajdzie mędrców, ilu ich w twoim niezmierzonym jest kraju, i wiem, że wielkie ich otacza ciebie grono, niezmiernie mądrze radząc, jak rządzić należy: nakaż tedy jednemu z nich, aby przez czas niejaki nie patrzył w słoneczne twoje oblicze, i poślij go do mojej stolicy, aby stanąwszy przede mną, z oczu moich wyczytał, dlaczego morze smutku przelewa sio w mojej duszy i dlaczego w sercu mam cierń, a oczy moje od krwawych łez są czerwone.Górze! Górze!Pozdrowienie tobie, największy z władców, który jeśli w nocy się ukaże, cudy czyni, ptaki bowiem zaczynają śpiewać i kwiaty otwierają kielichy mniemając, że Jutrzenka spłynęła na niebo; ty, bez którego raj jest smutny jak moja dusza, którą ujrzysz dziś we śnie, bardzo bladą i nędzną, co mi przebaczyć racz, wielki i potężny Anianti, bracie mój…”Taki oto list pisał przez wiele dni i wiele nocy dumny Al Mahar, po czym wziąwszy cudny kindżał, długo się w niebieskawe jego wpatrywał ostrze, wreszcie jednym cięciem uczynił sobie ranę na ramieniu, aby podpis zaczerwienił się krwią.Tyle jej jednak tylko wypłynęło, że zaledwie na trzy czy też cztery starczyło jej litery, tak był smutkiem i zgryzotą wycieńczony dostojny kalif, który widząc to, zmartwił się śmiertelnie, potem na chytry wpadłszy pomysł, przywołał bardzo krwistego kucharza, a zamachnąwszy się, uderzył go najłaskawiej pomiędzy oczy, że się onemu człowiekowi krew z nosa polała strumieniem.Nią też pisania dokończył.Wielki potem orszak wyruszył ku morskiemu brzegowi, zaś dwóch rosłych ludzi niosło w sandałowej, złotem kutej skrzynce bezcenny list kalifa, pilnie go strzegąc, więcej niż oczu w głowie, łatwiej im bowiem było o oczy niźli Al Maharowi o drugi list taki, w którym była cała jego dusza.Sto wielbłądów szło za nimi w bardzo bogatych rzędach, zaś pod palankinami, aby snadź słońce nie doskwierało zbytnio i nie psuło przecudnej barwy skóry, jechało sto niewiast, piękniejszych od najpiękniejszego snu, kiedy człowiek legł syty na posłaniu i z czystym.sercem, wszystkie zaś dziewice, które nie zaznały męża, co starannie i chytrym sposobem zbadawszy, zaświadczył nieprzekupny nadzorca eunuchów, człowiek, który zęby zjadł w dostojnej swej służbie i okpić się nie dał.On ci to teraz, na rosłym i dziwnie złośliwym jadąc dromedarze, udawał, że śpi i oczy ma zamknięte, czasem jednak budził się nagle i świszczącym biczem smagał po nagich plecach niewolnika, co biegnąc przy wielbłądzie, oczyma zawrócił, pod palankin niewieści patrząc, wyszczerzył zęby i trząść się począł jak w febrze.I znów spał dalej dziewiczy ów mąż, który nie bodzie miał syna podobnego do siebie.Niesiono dalej wiele bogactw i wiele sprzętów wojennych, złotem wykładanych, cudnie w słońcu grających - wszystko to, aby ucieszyć oko indyjskiego władcy; zasię w nieskończonym szeregu szło czterech silnych ludzi i dźwigało wielką tablicę, na której czerwoną farbą wymalowane zostało rozwiązanie wielkiego geometrycznego zagadnienia, chciał się bowiem Al Mahar pochwalić i pokazać dostojnemu swemu bratu, jak uczonych ma poddanych; szli potem inni, wszelkie leki na rozmaite niosący choroby, inni znów dźwigający dziwną maszynę, naśladującą szum burzy i warczenie piorunów, wreszcie trzy razy po sto niewolników stąpało z wolna, tyle bowiem niezmiernych skarbów, tyle dziewic i niewolników ofiarował wielki kalif Al Mahar za jednego człowieka, który zna mądrość i własnymi ją oglądał oczyma.Sam zaś siedział smętny i słowa do nikogo nie mówiąc patrzył w sufit przez dzień cały; w nocy kładł sio na wznak, a przekonawszy się, że nikt go nic słyszy, jęczał głucho.Wiedział o tym wielki wezyr i wiedział o tym szeik ul Islam, każdy jednak z osobna, ile jednak razy spotkali się przypadkiem, patrzyli na siebie bardzo roztropnie; wtedy wezyr, aby nie powiedzieć za wiele, przymykał lewe oko, prawym zaś mówił: „Zdaje mi się, że Pań nasz dostojny raczył zwariować!” zaś szeik prawe zmrużywszy, szeptał lewym okiem: ?Tak to jest zawsze, jeśli kto jest głupi jak żebrzący derwisz”.Potem równocześnie a szybko obaj przymykali oczy, aby ślad z ich mowy nie pozostał, i.szli w przeciwne strony, poważnie i w wielkim zamyśleniu, a wtedy wezyr myślał głęboko i mówił sobie: „Złodziej ten, udając pobożnego, przesuwa w rękach paciorki różańca, gdyby bowiem ręce miał wolne, kradłby na obie strony” - zaś szeik mniemał w duchu, że i wielki wezyr, potknąwszy się na kamieniu, może złamać nogę.Tak to oni życzyli sobie z głębi serca, a Allach słuchał obu.Al Mahar czekał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl