[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Jest to zajęcie pasjami przez muzyków i wariatów lubiane.Nagle lunął deszcz, co nie jest zdarzeniem tak bardzo niesłychanym, aby się temu dziwić.Toteż mój przyjaciel muzyk bynajmniej nie okazał zdumienia, co by się zresztą na nic nie zdało i byłoby jedynie marnowaniem emocjonalnych sił ducha, na tej bowiem nieruchomej twarzy nic by i tak nikt nie zauważył.Ponieważ i znakomitym ludziom deszcz moczy ubranie, a „deszcz gwałtowny”, wedle Horacego, nie szkodzi jedynie pomnikom, mój przyjaciel muzyk w tempie di marcia usiłował uniknąć deszczowego preludium, deszcz bowiem zdradzał tendencję senza fine.Wobec tego skręcił, jak motyw u Strawińskiego, bolesnym ruchem w stronę pierwszych drzwi.Wszedł spokojnie i bynajmniej tym niewzruszony.że bez żadnego celu znalazł się w sklepie, bardzo miłym i dobrze urządzonym.W sklepie tym sprzedają trumny.Miły pan podniósł się zza kontuaru i skłonił się z powagą.— Moje uszanowanie szanownemu panu!— Moje uszanowanie… — odrzekł muzyk głosem smutnym.— Pan dobrodziej ma wielkie zmartwienie.Ha! trudno… Nikt śmierci nie ucieknie, po to się człowiek rodzi.— Niestety! — westchnął muzyk.— Niech pan raczy usiąść.— Dziękuję…— I to tak na wiosnę, mój Boże!— Zdarza się, drogi panie…— Przepraszam, że muszę o coś zapytać, choć to panu sprawi przykrość.— Ależ proszę, niech pan pyta.— Chciałem się dowiedzieć, czy szanowne ciało leży daleko stąd?— Bynajmniej, bardzo blisko.— Aha! To się tym prędzej zrobi.Czy pan chce łaskawie podać wzrost szanownego ciała?— Wzrost? Coś tak, jak ja.— Doskonale! Jakiej klasy pan sobie życzy?— To obojętne!— Ależ wcale nie, szanowny panie.Jest pięć klas!— Pięć? Wie pan, że to zajmujące.— Tak! tak! nasza robota jest precyzyjna i wszystko jest przewidziane.Niech pan łaskawie obejrzy wzory, oto są fotografie.— Śliczne!— Dziękuję panu! bardzo jest miło mieć do czynienia ze znawcą.Więc ta tutaj to jest klasa pierwsza; trumna z rzeźbami, z okienkiem w wieku.— Ależ to dowcipne!— To jest bardzo mądre urządzenie…— To jest oko wieczności!— Oko wieczności? Ładnie powiedziane… Trumna jest solidna, szeroka, wygodna…— To jest właściwie dom z oknem; nieboszczyk będzie jak u siebie.— A żeby pan wiedział! Ale to trochę kosztowne…— O, to źle!— Ależ, panie szanowny, to nic.Nie ta, to tamta.Niech pan spojrzy na tę trumienkę! — aż miło spojrzeć, słowo daję.Takie idą masami, są bardzo lubiane.Jest gdzie leżeć, i do tego wygodnie.Atłas pierwszorzędny, trumienka zamyka się doskonale.— Szkoda, że bez okna!— Trudno, proszę pana, mówiłem panu, że z okienkiem drożej.Za to, niech pan patrzy, jaki spokojny, ciepły kolor… Toż to rozkosz, nie trumna… Tę, ze złotym paskiem i esem floresem, serdecznie bym polecił.Czy szanowne ciało należy do kobiety?— Niestety, nie!— To dobrze, dla kobiety byłaby to trumna nieco za surowa, za ciężka w linii, tak, to raczej męska, solidna, pierwszej klasy.— Czy się pan nie myli?— Mylić się? To niemożliwe.Dla tak szanownego klienta, jak pan, towar musi być najściślej pod każdym względem skontrolowany.Chciałbym dla pana wynaleźć coś dobrego i niezwykłego.Niech pan patrzy, jaka to zgrabna trumienka! To z trzeciej klasy, a każdy głowę da, że z pierwszej; smukła, ani za mała, ani za duża, kolor pogodny, wesoła trumna, słowo daję.— Wie pan, że mi się bardzo uśmiecha.— Toteż bardzo bym panu radził.Sam bym nigdy innej… to jest, niech się pan namyśli.— Owszem, namyślę się, mam czas…— No, z czasem to jest gorzej… Śmierć nie czeka, drogi panie, a szanowne ciało…— Tak, tak! To smutne!— Pewnie, że nie wesołe.Na tę trumnę miała apetyt jedna pani, ale jak się dowiedziała o testamencie nieboszczyka, kupiła piątą klasę.— Ludzie są niegodziwi!— Święte słowa pana dobrodzieja! Przecież nieboszczyka, choćby był najgorszy drań, jakoś uczcić trzeba.A czy pan da wiarę? Nic nie idzie z pierwszej klasy, nic z drugiej, mało co z trzeciej, a tylko czwarta i piąta mają zbyt.Płakać się chce.— Współczuję z panem serdecznie…— Mocno zobowiązany… Gdyby wszyscy byli tacy, jak pan…— O, pan jest zbyt łaskawy.— Nie, panie, tylko mam wprawne oko w stosunku do klienta.— Doświadczenie pana musi być ogromne.— Myślę sobie! Kiedy, proszę pana, na przykład, wchodzi do mego sklepu kobieta, wierzę, że interes będzie diabła wart.— Ej?— Z pewnością.Umarł mąż, to go trzeba pochować, ale byle tanio.Jedna suknia więcej kosztuje niż dziesięć takich trumien, z których ona jedną wybierze.— Wie pan, że to oburzające.A co robi mężczyzna?— Mężczyzna? Panie! boki zrywać! „Żona mi umarła” — powiada z rozpaczą i wybiera najpiękniejszą, najbardziej kosztowną trumnę i tylko jeden stawia warunek, byle się szczelnie, mocno zamykała i żeby ją przysłać w tej chwili, natychmiast.— Ha! z kobietami nigdy nie wiadomo, bo to niby umrze… Ciekawe to są rzeczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|