[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszędzie, gdy ktoś płynąc statkiem znajduje się po raz pierwszy na równiku, musiprzejść przez „chrzest".Wszędzie ważne persony, gdy wchodzą lub opuszczają pokład, wita się„świstem trapowym".Wszędzie zmarłych na morzu zaszywa się w hamak, a następnie - no cóż -przekazuje mieszkańcom słonych głębin, chyba że port jest już blisko i pogrzeb można sprawićinaczej.Jak przed wiekami, dzwon okrętowy co pół godziny wybija marynarzom „szklanki", to znaczyprzypomina się uderzeniami, których punktualności pilnują wachty.Nie ma dziś tylko dawnegoceremoniału picia grogu, co kiedyś praktykowano codziennie, a niegdysiejszy „święty kamień" doszorowania pokładów, holystone, zastąpiła - jak u nas - poczciwa, nader wydajna cegła.Okręt z winiarni Fukiera.Znak kupców prowadzących handel morski.LIPIEC.Znak Lwa: 23.VII - 22.VIII1.Ottona z Bambergu bpa, Haliny2.Bernardyna w., Mariana3.Tomasza ap., Anatola bpa4.Elżbiety kr., Teodora w.5.Antoniego M.Zaccari w., Mari Goretti m.6.Teresy Ledóchowskiej p., Dominiki m.7.Wilibalda bpa8.Eugeniusza III pap., Prokopa m.9.Adriana m., Weroniki p.10.Antoniego w., Emanuela m.11.Benedykta z Nursji op., Olgi ks.- 105 -12.Brunona z Kwerfurtu bpa m.13.Andrzeja Świerada i Benedykta pust.14.Kamila de Lel is w.15.Bonawentury bpa, Henryka ces.16.NMP Szkaplerznej, Eustachego bpa17.Aleksego w., Bogdana18.Szymona z Lipnicy w., Emiliana m.19.Makryny p., Wodzisława20.Czesława w., Ludwiki p.21.Wawrzyńca z Brindisi22.Mari Magdaleny, Święto Odrodzenia23.Brygidy p., Bolesława24.Kingi p., Krystyny p.m.25.Jakuba ap., Krzysztofa w.26.Joachima i Anny - rodziców NMP27.Celestyna I pap., Natali28.Wiktora I pap., Innocentego I pap.29.Mari i Marty30.Piotra Chryzologa bpa31.Ignacego Loyoli w.28.W szeroki świat.Z kroniki Gal a dowiadujemy się, jak to król Władysław Herman zadręczał się, gdy w parę lat poślubie nie miał jeszcze potomka.Nie pomagały posty, które na tę intencję urządzał wraz z małżonkąJudytą.Nie pomagały także częste jałmużny.Król był stroskany i dopiero wszystko się zmieniło, kiedyza radą biskupa Franki wysłał poselstwo do prowansalskiego klasztoru St.Gil es, świętego Idziego,prosząc tamtejszych braciszków, by wsparli go modłami do tego patrona małych dzieci, który w owymklasztorze był pochowany.Posłowie nie jechali do Francji z próżnymi rękoma.Prócz pięknego listu odnaszego monarchy wieźli mnóstwo darów.Wśród nich złoty posąg wyobrażający chłopczyka, gdyż otaką progeniturę, rzecz jasna, królowi chodziło.Uradowani polską hojnością braciszkowie wnetprzystąpili do trzydniowych postów i, przedstawiając swemu świętemu opiekunowi otrzymany posąg,jęli go błagać modlitwą, którą podaję w tłumaczeniu profesora Mariana Plezi:Ciebie prosimy pospołu, ozdobo ziemskiego padołu,Sług twych wysłuchaj próśb w niebie, które zanoszą do ciebie!I daj nam dziecię za dziecię, za martwe żywe daj przecie.Zachowaj dziecię ze złota, daj żywe z matki żywota!Święty Idzi, który nie lubił odmawiać nikomu pomocy, i tym razem ulitował się nad Władysławowymnieszczęściem.Jeszcze posłowie nie opuścili klasztoru, jeszcze nawet nie zakończyły się modły, a już- jak prawi kronikarz - było wiadomo, że królowa Judyta poczęła syna, znanego później jako BolesławKrzywousty.Opowieść jest ładna.Wyczarowana z pojęć Średniowiecza, z cudowną łatwością dotyka nieba izdaje się nadał rozbrzmiewać prowansalskimi, a potem krakowskimi dzwonami z powodu tegoniezwykłego faktu.My jednak zwróćmy teraz uwagę na szczegół dość prozaiczny i drugorzędny.Galpodaje w pewnym miejscu, iż posłowie jechali wówczas „przez kraje, których nie znali".Co to znaczy?Dlaczego w poselskiej kompani nie znalazł się nikt bardziej doświadczony? Czyżby Polacy aż takmało dotąd podróżowali, że dopiero ta wyprawa ku ziemiom Marianny wprowadziła ich na traktyzachodniej Europy?- 106 -Może nie było aż tak źle.Prawdopodobnie już pod koniec X wieku przebywał w eremie włoskim podRawenną jeden z synów Mieszka I, Lambert.Jednakże bojąc się ówczesnych borów i spotkań zrabusiami, a także mając niejakie kłopoty z geografią woleliśmy wtedy nie wychylać za często nosaspoza swoich opłotków.Minie wszakże parę wieków i oto będzie się wszędzie mówiło o Polonusachjako zgoła nacji podróżników: jeśli już nie wojażują po zagranicach, to przynajmniej ustawicznie krążąz jednego krańca Rzeczypospolitej na drugi.Niemcy podrwiwali nawet, iż Polacy spędzają życie nadeklamacji, hulance i podróżach, a Francuzi z uznaniem wypowiadali się o „największychpodróżnikach w Europie".Przed każdą większą podróżą, a cóż dopiero podróżą za rubieże ojczyste, zamawiano msze, naktórych księża wygłaszali okolicznościowe kazania, polecali odjezdników świętemu Krzysztofowi,patronowi podróżujących, i dawali krzyż do pocałowania, by droga im służyła, nie zapomnieli wiary,sprawowali się dobrze na obczyźnie, a wreszcie zdołali przemóc domarad, jak pięknie nazywanotęsknotę za własnym krajem.Najwcześniej w szeroki świat jeżdżono z kiesą ojcowskiego złota imłodzieńczym zapałem, by studiować na sławnych uniwersytetach włoskich, a potem wracać do krajunierzadko z laurem poetyckim, gotową księgą czy choćby tylko poglądami, od których swojakomkręciło się w głowach, jak po wściekłej nalewce.Podróże kształcą.Ale bywało, że ocierając się ouczone Padwy i Ferrary, a wreszcie o samo Wieczne Miasto, pokpiwano z poznawanych tamobyczajów, wybrzydzano na kuchnię, naiwnie proponującą Sarmatom „trawę", czyli sałatę, zamiastmięsiwa i w ogóle śmiano się ze zniewieścialych komediantów włoskich.Oprócz owych podróżyedukacyjnych, które później odbywano również do Francji czy Niemiec, jechało się w świat zewzględów dyplomatycznych.Należało szukać żon królewiczom, a często samych królów, zawieraćtraktaty i wybadywać, „co tam, panie, w polityce".Urządzano wówczas wielkie paradne „wjazdy" doobcych stolic.Gdy delegacja polska przybywała w 1646 roku do Paryża, ażeby zabrać stamtądksiężniczkę Marię Ludwikę Gonzagę, jako że miaia ona zostać naszą królową, olśniewały już choćbytylko cugi podkute srebrnymi podkowami.A przecież rumak wojewody poznańskiego nosił nawetpodkowy z prawdziwego złota, z których jedną tak przytwierdzono, by można ją było zgubić,sprawiając podarunek gawiedzi francuskiej.W dal jechało się też gwoli pobożnych doskonaleń, od-prawując pąć do Stolicy Piotrowej albo - o ileż trudniejszą - do Ziemi Świętej, gdzie Turek kosymokiem patrzył na pielgrzymów, wyżywał się w zakazach i ograniczeniach, a częstokroć zapędzałponiektórych w jasyr.Mapa świata, 1551Łatwo ich było odróżnić: pielgrzymi owi przywdziewali grube, sukienne habity, nakrywali głowysłomianymi kapeluszami o niezgorszych wymiarach a dzierżyli w ręku kostury, wieszając na nich- 107 -tykwy, co symbolizowało ciepłe kraje.Najsławniejszy Polonus, który zdołał dotrzeć do Ziemi Świętej,to zapewne Mikołaj Krzysztof Radziwił zwany Sierotką, pątnik, ale zarazem jakby turysta naegzotycznym szlaku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • hanula1950.keep.pl