[ Pobierz całość w formacie PDF ] .Mimo sukcesu, pieniędzy i przywilejów czuł się samotny, czy to w Atlancie, czy to w Bostonie, pod koniec każdego dnia, jak śpiący w parku włóczęga.Kiedy ludzie dowiadywali -się kim jest, co zrobił i gdzie był w swoim życiu, zazdrościli mu - nie próbując się nawet zastanowić nad jego życiem wewnętrznym.Dotyczyło to w takim samym stopniu milionów innych ludzi.Taco Bill nie potrafiłby pewnie podtrzymać rozmowy dłużej niż przez pięć minut, jeśli nie dotyczyła radionadajników, seksu, narkotyków lub rocka.Jednak przy swoim radiu stawał się zupełnie innym człowiekiem.- Panie Leland - odezwał się Tony.- Myślałem, że chce pan się ze mną spotkać.Leland zmniejszył nagłośnienie.- Jestem na schodach.- Wiem, wiem, nie jest pan rozmowny.- Rozmawiałem już z mordercami.Nie mówisz nic nowego.- Znowu pan zaczyna.Rivers był międzynarodowym przestępcą.Panie policjancie, popełniono tu przestępstwo - czy jako obywatel nie mam obowiązku starać się tego powstrzymać? Czy uważa pan, że to, co pan dzisiaj zrobił, jest moralnie lepsze od próby zaalarmowania społeczeństwa, iż kolejna korporacja unurzała się po łokcie w ludzkiej krwi? A co do pańskiej córki, to co tresowany pies może spłodzić oprócz wściekłej suki?Tony zamierzał ją zabić.Leland, poruszając się wzdłuż wschodniej ściany budynku, znalazł się na wysokości wind.Był pewien, iż Tony jest gdzieś w pobliżu i że powinien usłyszeć już jego głos.- Tony, ty się boisz.Wszystko było w porządku, dopóki panowałeś nad sytuacją, ale teraz ona wymyka ci się z rąk.- Leland szedł nadal do przodu.- Jak myślisz, czym to jest spowodowane? Powinieneś być bardziej pewny siebie, skoro masz tyle racji.A może to dlatego, że jestem tak blisko ciebie? Powiedziałeś mi, żebym stawił się nie uzbrojony i natychmiast zacząłeś strzelać do windy, którą miałem przyjechać.Chowasz się z pistoletem maszynowym za moją córkę i trzęsiesz się ze strachu.Gdzie jest walter, z którego zastrzeliłeś Riversa? Tylko tyle chcemy wiedzieć na ten temat.To ty przyniosłeś broń do budynku.My byliśmy nie uzbrojeni.- Czy jest pan nie uzbrojony?- Tego przecież chciałeś.- No to proszę wstać.Słyszę pana bez radia.Niech je pan wyłączy.Leland wyłączył radio, zanim Taco Bill czy ktokolwiek inny mógł zaprotestować.Nadal nie wiedział, gdzie Tony się schował.Nie miało to jeszcze znaczenia: chciał, żeby Stephanie była bezpieczna, zanim on sięgnie po browning.- Stoję!- Ręce do góry!Podniósł ręce wolno, robiąc przedstawienie z bólu, który, czuł naprawdę.Tony wysunął się zza biurek ustawionych od strony Wilshire Boulevard.Leland zrobił krok do przodu; chciał, żeby tamten widział, jak powłóczy nogą.Tony skinął na Stephanie, która podniosła się zza biurka.Drgnęła widząc ojca i Tony złapał ją za ramię.- Wszystko w porządku, kochanie - zawołał do niej Leland.- Bardzo szlachetnie z pana strony, panie Leland - powiedział Tony.- Proszę podejść bliżej.Wygląda pan jak nieboszczyk.No dalej.Co się dzieje z pańską nogą?Leland nie odpowiedział nic.Idąc pochylał się mocno w prawą stronę, co zbliżało jego rękę, do ucha.Tony i Steffie stali jakieś dziesięć stóp od okna.Znajdował się zbyt daleko, aby można było trafić go z pistoletu czy też żeby on sam mógł dosięgnąć Tony'ego.Zawsze był wyborowym strzelcem; istniała jakaś psychologiczna teoria na ten temat, wyjaśniająca to stosunkiem człowieka do siebie-samego.Steffie patrzyła na niego i widział, że zaczyna się załamywać.Ostatni raz, kiedy go widziała, wyglądał jeszcze jak człowiek.- Tatusiu, przepraszam cię za to!- Mściciel - zakpił Tony.- Nieprzejednany.Twój ojciec jest człowiekiem o niezmierzonych iluzjach.Ma pistolet za kołnierzem.Starał się mnie przekonać, że jest nie uzbrojony, a teraz myśli, że może cię ocalić.Co za głupiec! Czemu chce to zrobić?- Steffie, odsuń się!- Z przyjemnością zabiję was obydwoje - powiedział Tony.Steffie nie odsunęła się; zamiast tego rzuciła się na Tony'ego.Leland podbiegł kilka kroków.Chciał, żeby się odsunęła.To nie było dla niej - to była jego sprawa.- Odsuń się!Nadal miał słońce za sobą.Uwolnił pistolet.Tony patrzył na niego, starając się jednocześnie pozbyć Stephanie.Leland był wystarczająco blisko.Odwrócił się bokiem, strzelając tak, jak uczono go lata temu, w staromodny sposób opuszczając ramię, równo, jak maszyna.Pierwszy strzał był najczystszy - Leland chciał trafić Tony'ego tak, aby pierwszy wstrząs był najsilniejszy.- Zabij go, tatusiu! Zabij go!Znowu rzuciła się na Tony'ego, uderzając go w twarz.Skierował na nią pistolet, gdy Leland znowu strzelił, trafiając go w prawą brodawkę piersiową.Spojrzał z niedowierzaniem na Lelanda i w tej chwili druga kula utkwiła mu w ramieniu, odkręcając go i odrzucając.Stephanie zamachnęła się na niego.- Odsuń się, dziecko! Trafiłem go i on o tym wie!Tony, nie puszczając jej nadgarstka, strzelił raz, trafiając ją w brzuch.Obróciła się do Lelanda, gdy Tony starał się podnieść pistolet i wycelować w niego.- Zabij go! Powiedział mi, że, ma zamiar to zrobić!Popchnęła Tony'ego.Leland strzelił trzeci raz i spudłował.Jeszcze osiem.Tony cofnął się, trzymając Stephanie za rękę.Leland ustawił się i zaczął ponownie strzelać.Pierwsza kula trafiła Tony'ego w brzuch, trzy cale nad pępkiem.Druga rzuciła go na okno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plhanula1950.keep.pl
|